
Do tej pory nie mogli. Prywatna firma od wielu lat starała się bowiem o przejęcie ponad 40 hektarów gruntu pod zabudowę. Miasto stało zaś w rozkroku, do tej pory nie przygotowało odpowiedniego planu zagospodarowania przestrzennego, który chroniłby ogródki działkowe.
Radni Pragi Południe chcieli takiego planu, ale nie byli władni uczynić cokolwiek sensownego, ponieważ to Biuro Architektury i Planowania Przestrzennego stołecznego ratusza wykonuje takie zlecenia i to na dodatek na wniosek Rady Warszawy, która później ten plan uchwala. Chociaż rok temu Rada Dzielnicy zwróciła się z odpowiednim wnioskiem, to do niedawna nic się w tej kwestii nie wydarzyło.
Aż tu nagle… korzystny zwrot. Władze miasta wpadły nagle na pomysł, aby ogródki przy al. Waszyngtona ująć w planie jako zieleń parkową. To pozwoli na objęcie ich tzw. małą ustawą reprywatyzacyjną, co spowoduje, że właściciele roszczeń do tych terenów będą się musieli udać po korzystne dla nich decyzje do sądów.
Jak pisze gazeta.pl, „kwestie własnościowe ogródków to zawiłe sprawy. Przed wojną działki na tym terenie były w większości własnością prywatną, najwięcej ziemi miała tam spółka Nowe Dzielnice. Kilkanaście lat temu Nowe Dzielnice zostały reaktywowane. Sprzedały roszczenia do ogródków deweloperowi, spółce Projekt S. Ta właśnie spółka w 2003 r. otrzymała decyzję o zwrocie liczącego 32 ha terenu. Władze miasta szybko się z niej wycofały, sprawą zajmowały się przez lata sądy i prokuratura. Po latach reprywatyzacja nadal jest w punkcie zero: nie ma ani zwrotu, ani decyzji odmownej, sprawę trzeba rozpoznać od nowa”.
Skutek jest taki, że prokuratura wystąpiła do sądu o unieważnienie umowy sprzedaży roszczeń przez Nowe Dzielnice, a urzędnicy miejscy rozważają możliwość tzw. decyzji o ustanowieniu użytkowania ogródków przez obecnych działkowców. Umożliwia to zmiana ustawy o ogródkach działkowych, co spowodowało że działkowcy z al. Waszyngtona mogli złożyć odpowiednie wnioski uruchamiające tę procedurę.
No i niby OK. Ale – po pierwsze – choć działkowcy
zyskali czas, to jednak jeszcze nie pewność, a – po drugie – mam takie
wrażenie, że owa nagła przychylność stołecznych urzędników powodowana jest
głównie kampanią wyborczą, a wiadomo, że działkowcy, głównie ludzie starsi, to
zdyscyplinowany wyborca, który może się wkurzyć… Ciekawe, czy po wyborach
sprawa nie wytraci nagle tempa? Oby nie. Może ostatnimi czasy władza szybciej
wyciąga wnioski z tego, co w narodzie piszczy…
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Prawda jest prosta, dopóki trwa kryzys gospodarczy, również w branży developerskiej można spać spokojnie, bo nie ma chętnych na budowanie, więc nie ma kto łapówek wręczać. Jakie tereny zabudowano w ostatnich latach ? Developerzy mieli chęć między innymi na tereny działkowe w okolicach ulicy Bartyckiej, stadionu "Skry", Pola Mokotowskiego i wielu innych i co ? NIC. Zaczekajcie jak kryzys minie... łapówy się posypią i problemy wrócą. Nie trzeba być jasnowidzem by przewidzieć chciwość u najpodlejszej klasy społecznej ( politycy i urzędnicy), która decyduje o pozwoleniach na budowę.
gość: prawdę piszesz. A w sądach robią już na bezczelnego przekręty: http://pamietnikwindykatora.pl/2017/07/18/przekrety-sedziow-czesc-1/