Reklama

Spór o Jeziorko Gocławskie trwa

Budowa nowego osiedla Dom Development w okolicach Jeziorka Gocławskiego wzbudza protesty nie tylko wśród mieszkańców Pragi Południe, ale stała się także przyczyną najgłośniejszego w ostatnich latach warszawskiego konfliktu. Spór przybrał na sile po wyroku Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które orzekło, że urzędnicy złamali prawo oddając akwen w prywatne ręce. Mimo wskazanego błędu na cofnięcie decyzji jest już za późno, gdyż „wywołała ona nieodwracalne skutki prawne”.

 

Przypomnijmy, że zbiornik wodny wraz z pobliskim terenem, które niegdyś były własnością rodziny Potockich, dekretem Bieruta zostały przekazane do skarbu państwa. W 2002 roku Jeziorko Gocławskie z pobliskimi działkami oddano spadkobiercom, by później za zgodą gminy Warszawa-Centrum całość została odsprzedana deweloperowi. Dzielnica przekształciła użytkowanie wieczyste we własność. Nikt by się o tym nie dowiedział, gdyby deweloper na terenie działki nie zaczął budować bloków. Dziś w rękach prywatnych znajduje się akwen warty około 30 mln zł.

 

W sprawę jeziorka mocno zaangażowany jest od 2010 roku południowopraski radny z Prawa i Sprawiedliwości, Dariusz Lasocki. W ubiegłym roku IMiGW na jego wniosek przeprowadził badanie, z którego jasno wynika, że jeziorko jest wodą płynącą. – Skoro w orzeczeniu hydrologów czytamy, że jeziorko jest wodą płynącą, zgodnie z prawem powinno ono należeć do skarbu państwa. Prywatyzacja zdecydowanie nie służy lokalnej społeczności, właściciel może osuszyć jeziorko i wybudować w tym miejscu, co mu się tylko podoba – mówi radny.

 

Przykre jest to, że afera z Jeziorkiem Gocławskim w roli głównej najbardziej uderza w mieszkańców, bez wiedzy których podejmowane są wszelkie decyzje. – Nie było przeprowadzanych żadnych konsultacji z mieszkańcami. Ludzie tworzą tu swój mikroświat, nie mieli pojęcia o planach inwestora. Dowiedzieli się o nich z dnia na dzień, gdy zobaczyli ogrodzenie. Przez piętnaście lat nikt nie wiedział, co dzieje się z jeziorkiem – mówi Dariusz Lasocki. Nigdy nie możemy poddawać się ułudzie i wierzyć w to, co widzimy. Jeśli mamy przed oczami nieogrodzone jeziorko, to nie oznacza to, że nic się z nim nie dzieje – dodaje radny.

 

Obecnie trwają prace dotyczące planu miejscowego, który zapisywać ma przestrzeń jeziorka jako teren zielony, przeznaczony do rekreacji. Największy problem stanowi jednak kwestia ustawy reprywatyzacyjnej, która trafiła już do Trybunału Konstytucyjnego.

 

Liczymy na to, że mieszkańcy Gocławia dalej będą mogli swobodnie wypoczywać  nad jeziorkiem, tworząc tu swoją przestrzeń, w której mile widziany będzie każdy mieszkaniec Warszawy.

 

 

 

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo iPragaPoludnie.pl




Reklama
Wróć do