
Justyna Arent przyjęła do siebie dziewczyny z Ukrainy. Znalazła im możliwość uczenia się języka polskiego. Takie notatki jednak ją zaskoczyły.
Na facebookowej grupie wsparcia dla osób z Ukrainy, Justyna Arent napisała, iż zatrzymały się u niej dwie fantastyczne dziewczyny z Kijowa. Zapisały się one na lekcje języka polskiego w Terminalu Kultury na Gocławiu.
Pani Arent spodziewała się, że dziewczyny poznają tam podstawowe zwroty, może alfabet. W każdym razie takie rzeczy, które z pewnością przydałyby się w różnych codziennych sytuacjach, np. w sklepie. Czego pani Arent się nie spodziewała to umiejętności powiedzenia "co to jest dron" przez obywatelki Ukrainy.
Okazało się, że zajęcia języka polskiego prowadzone są trochę po polsku, a trochę po angielsku i rosyjsku. To jednak nie wszystko. Pani Justyna opowiedziała również o innym niepokojącym słownictwie, którego Ukrainki uczyły się w Terminalu Kultury.
Takie zdjęcie z tekstu wstawiła autorka postu. To treść, jakiej uczyły się dziewczyny i pewnie więcej osób, które chcą poznać nasz język.
Treści, które nigdy nie powinny powstać, być powielane, a przede wszystkim służyć do nauki języka osobom, które uciekły ze swojego kraju z powodu wojny! 'Drony, zabijanie talibów, kóz, walenie lewarkiem rowerzysty w łeb i zakopanie go…' - to jest po prostu złe, toksyczne, nie na miejscu na tylu poziomach i jestem tak wściekła, że musiałam się z wami tym podzielić. Nie mówiąc już o tym, że teksty są zwyczajnie bardzo trudne dla osób, które nie znają jeszcze żadnych podstaw.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Zobacz także:
Zobacz także:
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
ukraińcy tego własne potrzebują. Przyjechali tu jako rekomi uchodźcy, ale szykują się, żeby zostać na stałe.