
Sezon na dziury w asfalcie trwa w zasadzie cały rok, jednak szczyt sezonu przypada na początek wiosny. To wtedy spod śniegu wychodzą ubytki w asfalcie w postaci często dość rozległych dziur, które powstają dzięki klimatowi, jaki mamy, a mianowicie zmiennej aurze. W zimę najpierw pada deszczyk, a potem śnieżek i nadchodzi mrozek. Woda dostaje się w szczeliny źle położonego asfaltu a po zamarznięciu, jak wiemy ze szkoły podstawowej, zamienia się w lód, który ma znacznie większą objętość niż woda i rozsadza asfalt. W ciągu zimy sytuacja się powtarza cyklicznie, albowiem mamy okresy odwilży, po których następuje ochłodzenie i wodę z rozpuszczonego śniegu ścina często potężny mróz. W ubiegłym roku zima przyszła znacznie wcześniej niż zwykle i na ulicach pojawiły się już pierwsze całkiem okazałe dziury w jezdniach.
Sprzymierzeńcem w ich powstawaniu są też ciężkie autobusy komunikacji miejskiej, których wielkie koła wyrywają kawałki asfaltu z miejsc nadszarpniętych przez wodę i lód. Drogowcy nie opanowali jeszcze techniki wykonywania gładkich niczym stół jezdni i przy wszelakich studzienkach i kanałach ściekowych dziury powstają od nowości. Najgorzej jest po zmierzch, kiedy są opady deszczu lub śniegu, kiedy dziury są zupełnie niewidoczne. Często są tak głębokie, że nawet jadąc powoli, można uszkodzić zawieszenie w samochodzie. Niby można starać się o odszkodowanie od gospodarza drogi, ale jak wiemy droga do uzyskania zwrotu poniesionych strat, jest długa i wyboista niczym ulica Grochowska, na której powstają już pierwsze dziury widoczne na zdjęciach. Ciekawe jak będzie na wiosnę.
Red Aktor
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Zobacz także:
Zobacz także:
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie