
Z tym miejscem wiąże się ciekawa historia a jej początek, miał miejsce latem ubiegłego roku. Samozwańcza grupa uważających się za anarchistów młodzieży zajęła opuszczony budynek po piekarni będący prywatną własnością. Mieli zająć budynek należący do miasta, jednak pomylili adresy, o co jest przecież nietrudno i wyszło jak zawsze. Popełnili błąd, jednak nie opuścili posesji, ponieważ uważają, że skoro stoi pusta to była niczyja i teraz będzie należała do nich, ponieważ w myśl prawa obowiązuje przepis o zasiedzeniu, a siedzą tam już od około pół roku i jakoś nikt nie ma pomysłu jak ich stamtąd wykurzyć. Miejsce takie nazywa się squat i obecnie w Warszawie jest kilka takich miejsc a najbardziej znane, mieści się w Śródmieściu przy ulicy ks. Ignacego Skorupki jednak tam, zajęto budynek będący własnością miasta.
Anarchiści po wtargnięciu do budynku ogłosili miastu i światu o swoich pokojowych intencjach związanych z szeroko rozumianą wolnością i stawiając przysłowiową kropkę nad „i”, aby wykazać się społeczną inicjatywą, zorganizowali przed bramą wejściową na podwórko jadłodzielnię. Jadłodzielnia na Kamionkowskiej istnieje do dzisiaj i nawet przeszła swoistą metamorfozę. Początkowo był to zwykły stolik z leżącym na nim kartonem po bananach a obecnie, jest to stary brudny regał nakryty jeszcze brudniejszą szmatą. Tekturowe pudło pozostawiono jednak jadła w tym miejscu na próżno szukać. Nikt nic nie zostawi w takim miejscu ani nikt nic stąd nie weźmie. Najwyższa pora, aby ktoś w końcu zajął się tą sprawą, ponieważ patrząc, jak wygląda to z zewnątrz to aż strach się bać co dzieje się w środku.
Red Aktor
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Zobacz także:
Zobacz także:
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie