
Każdego dnia na ulicach dochodzi do nieprzewidzianych sytuacji, które mogą zagrażać zdrowiu i życiu ludzi. W takich momentach kluczowe znaczenie ma nie tylko szybka reakcja służb ratunkowych, ale także spostrzegawczość i gotowość do działania ze strony przypadkowych świadków. Historia, która wydarzyła się 7 lutego na warszawskiej Pradze Południe, pokazuje, jak niewielkie gesty mogą uratować życie.
Był piątek wieczorem, około godziny 19:50, gdy pracownik stacji paliw zauważył coś niepokojącego – samochód oznakowany jako taksówka od dłuższego czasu stał przy dystrybutorze gazu, a jego kierowca nie wysiadał. Mężczyzna wyglądał na nieruchomego, co wzbudziło podejrzenia.
Na szczęście w pobliżu znajdował się strażnik miejski Piotr Pomarański, który właśnie skończył służbę i pojechał prywatnym autem na myjnię samochodową. Pracownik stacji podbiegł do niego zdenerwowany i zapytał, czy jest ratownikiem medycznym. Starszy inspektor Pomarański, który od blisko 30 lat służy w warszawskiej straży miejskiej, nie zawahał się ani chwili.
Strażnik natychmiast podszedł do taksówki i już z daleka zauważył, że coś jest nie tak. Kierowca siedział w nienaturalnej pozycji – jego głowa opierała się na ramieniu, a ciało było bezwładne. Po otwarciu drzwi okazało się, że mężczyzna oddycha i ma puls, ale nie reaguje na żadne bodźce. Nie było od niego czuć zapachu alkoholu, co sugerowało, że problem mógł wynikać z nagłego pogorszenia stanu zdrowia.
Starszy inspektor Pomarański od razu zadzwonił po pogotowie ratunkowe i przez cały czas monitorował stan nieprzytomnego mężczyzny. Regularnie sprawdzał jego puls i próbował go ocucić, ale bezskutecznie. – W takich sytuacjach najważniejsze jest, aby człowiek miał zachowane czynności życiowe. Gdyby stracił tętno, byłem gotowy do masażu serca – relacjonował później strażnik. Wiedział też, że może liczyć na wsparcie osób stojących obok, które obserwowały sytuację.
Po około 10 minutach na miejsce przyjechał zespół ratownictwa medycznego oraz patrol policji. Ratownicy natychmiast przejęli działania i po kilkunastu minutach przewieźli taksówkarza do szpitala.
Chociaż nie podano oficjalnych informacji na temat stanu zdrowia kierowcy ani przyczyny jego zasłabnięcia, możliwe jest kilka scenariuszy. Często w takich przypadkach mamy do czynienia z:
Bez względu na przyczynę, jedno jest pewne – szybka reakcja strażnika miejskiego i pracownika stacji paliw pozwoliła uniknąć tragicznych konsekwencji.
Historia ta pokazuje, jak istotne jest posiadanie wiedzy na temat pierwszej pomocy. Strażnicy miejscy, policjanci i inne służby przechodzą szkolenia z zakresu ratownictwa, ale w podobnej sytuacji może znaleźć się każdy z nas. Warto znać podstawowe zasady, takie jak:
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.