
Samochód leżał rozbity na torach przy ul. Grochowskiej, a po kierowcy nie było ani śladu. Co tam się wydarzyło?
21 października, tuż przed północą strażnicy miejscy akurat patrolowali ulice na Pradze-Południe. W pewnym momencie dostrzegli rozbity samochód osobowy, leżący na torach tramwajowych u wylotu ul. Bliskiej. Wokoło porozrzucane były elementy pojazdu i fragmenty zniszczonych barierek.
Funkcjonariusze zaczęli zabezpieczać miejsce zdarzenia, na początku nie widząc w pobliżu kierowcy. Po kilku minutach zobaczyli uciekającego stamtąd mężczyznę. Z pobliskiego balkonu ktoś krzyknął, że to właśnie ten człowiek prowadził auto.
Sprawca wskoczył do tramwaju linii numer 3, ale szybko wysiadł i próbował oddalić się pieszo. Pościg nie trwał długo, strażnicy ujęli uciekiniera. Czuć było od niego alkohol. Zapytany, czy to on prowadził rozbite auto, odparł: — A nawet jeśli tak, to co? Najważniejsze, że nikomu nic się nie stało. Mężczyzna miał jedynie pościerane dłonie.
Cwaniaka doprowadzono do radiowozu. W międzyczasie ustalono, że 45-latek to mieszkaniec stolicy. Na miejsce zdarzenia wezwano policję, straż pożarną i pogotowie ratunkowe. Kierowca nie wymagał hospitalizacji, więc przetransportowano go do komendy rejonowej. Tam sprawdzono jego trzeźwość, miał 1,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
Źródło: Straż Miejska w Warszawie
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Zobacz także:
Zobacz także:
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie