Od zawsze nie cierpię fajerwerków.
W sumie nigdy nie zastanawiałem się, co mi w nich aż tak przeszkadza, ale w końcu muszę, bo mnie do tablicy wywołali bezsensownym pomysłem zorganizowania na Stadionie Narodowym Międzynarodowego Festiwalu Fajerwerków. Ma to być siedmiogodzinna kanonada, która zatruje życie mieszkańcom obu Prag 15 września, tego, szczęśliwie rozpoczętego, roku.
Zjadą się pirotechnicy, bombardierzy i wszelkie piromańskie oszołomy z całego świata. Piroman, to ktoś, kto nigdy nie wyrósł z dziecięcej fazy fascynacji ogniem, bombami i wszelakimi wybuchami.
Jest się czego bać.
Ja rozumiem, że ten najazd piromanów postanowiono skanalizować na Stadionie, ale trzeba być całkiem pozbawionym wyobraźni, by uwierzyć, że piromana można okiełznać i zmusić do uprawiania piromańskich ekscesów tylko w jednym, wskazanym miejscu.
Okolicznym mieszkańcom współczuję z całego serca.
A fajerwerków nie lubię, bo błyszczą tandetnie, robią dużo huku i w mgnieniu oka znikają bezpowrotnie.
W moim zawodzie mówią – w perspektywie wieczności, liczy się tylko to, co trwa.
Fot. Karol Rzeczycki
Chcesz coś sprzedać lub kupić, oferujesz usługi, szukasz pracownika lub pracy?
Fajerwerki – symbol kiczu i błazenady komentarze opinie