
Grafficiarze , pomimo że warszawski ratusz wypowiedział im wojnę, jak widać w dalszym ciągu, uprawiają swoją wątpliwej jakości sztukę polegającą głównie na niszczeniu cudzej własności. Często zastanawiam się, skąd się biorą takie dranie? Do centralnych dzielnic miasta można podejrzewać, że zjeżdżają się z całego miasta, a nawet z interioru. Jednak komu by się chciało jechać z innej dzielnicy na Pragę Południe a tym bardziej na Gocławek, gdzie już jest prawie koniec świata i ptaki tutaj zawracają? Kto w jakimś Ursusie czy na Bielanach lub choćby w Łomiankach morze wiedzieć, że na Gocławku jest jakaś tam ulica Koprzywiańska, przy której znajdują się wolno stojące garaże, na których można coś zmalować przy pomocy farby w sprayu?
Niby można odnaleźć to miejsce na mapach w Google, jednak komu by się chciało jechać kawał drogi skoro, zawsze można znaleźć coś bliżej? Z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że wandale niesłusznie nazywani wandalami to głównie miejscowi. Muszą mieszkać gdzieś w pobliżu i spędzać tutaj wolny czas. Starym raczej nie w głowie latać po nocy z puszką farby i mazać po ścianach stąd można przypuszczać, że tym procederem zajmuje się raczej młodzież. Krąg podejrzanych się zawęża.
Wystarczyłoby trochę dobrych chęci ze strony Policji i Straży Miejskiej i zapewne szybko ustaliłaby sprawców. Jak by środowisko wandali dowiedziało się, że kogoś ujęto i wymierzono nawet symboliczną karę to pewnie ze strachu, zaprzestaliby swojej działalności. Nie potrzeba wielkich sił i środków, aby złapać kilku wandali uważających się za domorosłych artystów. Wystarczy trochę chęci, aby dostrzec problem i zrobić porządek na dzielnicy
Red Aktor
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Zobacz także:
Zobacz także:
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie