
8. kwietnia w szkołach i przedszkolach ma się rozpocząć strajk. Protestować będą nie tylko nauczyciele, ale także pracownicy administracyjni, woźni, woźne, a nawet osoby zajmujące się gotowaniem i wydawaniem obiadów na szkolnych stołówkach. Nie wiadomo jak długo potrwa protest i czy wszędzie przyjmie taką samą formę. Przede wszystkim: kto w tym czasie będzie się zajmował dziećmi?
Czara goryczy się przelała. Nauczyciele żądają podwyżek i zmian w polskiej oświacie. W najbliższy wtorek pracownicy szkół i przedszkoli będą głosować za tym, czy chcą, aby ich placówka wzięła udział w strajku. Aby takie referendum było ważne, co najmniej połowa uprawnionych musi zabrać głos.
Z doniesień ratusza wiemy, że do protestu w Warszawie przystąpi ok. 80 proc. szkół. Nauczyciele mają przyjść do pracy, ale nie bedą prowadzić lekcji ani zajęć opiekuńczo-wychowawczych. Biorąc pod uwagę datę rozpoczęcia strajku, pod znakiem zapytania stoją egzaminy gimnazjalne, bo jeśli spór się szybko nie zakończy, nie będzie miał kto ich przeprowadzić.
Na Pradze Południe trzeba się będzie liczyć z ogromnymi utrudnieniami, bo będą tu strajkować niemalże wszystkie placówki oświatowe. Rodzice maluchów będą musieli kombinować jak zapewnić dziecku opiekę, kiedy oni są w pracy. Co prawda wiceprezydent zapewnia, że będzie starała się pomóc w tej kwestii, ale szczegółów na razie brak.
O chaosie w edukacji mówi się już od długiego czasu. W tym roku z pewnością wiele problemów przysporzy rekrutacja do szkół średnich - będą w niej brać udział aż dwa roczniki dzieci. W liceach klasy są już profilowane, zatem dyrekcja będzie musiała wymyślić takie rozwiązanie, aby wszystkim kandydatom dać równe szanse, co w tej sytuacji wydaje się prawie niemożliwe.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Na Pradze też będą strajkować?
Brawo Praga! Solidarność naszą siłą!