
Wczoraj dowiedzieliśmy się wszem i wobec, że planowana Strefa Czystego Transportu znacznie się powiększyła wobec pierwotnych planów i swoim zasięgiem objęła prawie całe terytorium Pragi Południe. Początkowo jako miejskiego aktywistę bardzo mnie ucieszyła ta wiadomość i pomyślałem, że w końcu od lipca przyszłego roku będzie można w końcu odetchnąć świeżym powietrzem pozbawionym spalin pochodzących zarówno z rur wydechowych diesli, jak i samochodów benzynowych. Jednak jak się wczytałem dokładnie, w to, co zostało opublikowane na stronie warszawskiego ratusza, szybko się zorientowałem, że po raz kolejny zostałem oszukany. Strefa Czystego Transportu to kolejna lipa niemająca nic wspólnego z czystym transportem oczywiście poza nazwą.
W dalszym ciągu będzie można do niej wjeżdżać samochodami spalinowymi, które będą przez kolejne lata zanieczyszczać warszawskie powietrze, przy okazji niszcząc nasze zdrowie. Do tego będzie jeszcze okres przejściowy i przez cztery lata osoby, które posiadają stare smrodzące diesle, będą mogli nimi smrodzić w strefie przez cztery kolejne lata. Jednym słowem nic się nie zmieni, a jeśli już to niewiele. Strefa Czystego Transportu jak sama nazwa wskazuje, powinna być pozbawiona w stu procentach możliwości wjazdu samochodów spalinowych a liczba pojazdów elektrycznych, też powinna być ograniczona do niezbędnego minimum. Na szczęście za pasem mamy wybory samorządowe i mam nadzieję, że warszawiacy wybiorą właściwe władze i powstanie nie tylko jakaś fikcyjna strefa a będzie całkowity zakaz wjazdu spalinowych, jak i elektrycznych do całego miasta.
Aktyvista
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Zobacz także:
Zobacz także:
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie