Upalny dzień na plaży

Ostatnia sobota była pierwszym dniem tego lata, kiedy słupki rtęci przekroczyły trzydzieści kresek na plusie. Wiał co prawda lekki wiaterek, jednak zrobiło się naprawdę gorąco. Po południu zrobiło się już nie do wytrzymania. Postanowiłem sprawdzić, jaka jest sytuacja na warszawskich plażach położonych nad Wisłą. Jak wiemy po lewej stronie, nie ma plaż, ponieważ zgodnie z panującą modą brzeg Wisły jest wybetonowany, a jak wiemy beton, ochłody nie przynosi. Upalny dzień na plaży można spędzić tak naprawdę tylko po prawej stronie rzeki na wysokości Saskiej Kępy. Tu zaobserwowałem bardzo ciekawe zjawisko. Najczęściej na plaży spędza się czas, zażywając tak zwanej kąpieli słonecznej, której głównym celem jest zmiana koloru skóry z białego na śniady lub lekko czekoladowy. Jak widać moda na opalanie, nieco przemija, gdyż spora część z osób przebywających na plaży wybrała miejsce w głębokim cieniu pod wiaduktami Mostu Poniatowskiego. Owszem jest trochę zwolenników smażenia się na słońcu, jednak stanowią oni zdecydowaną mniejszość wśród plażowiczów. Być może są to początkujący bowiem na plaży, nie widziałem ani jednego parawanu czy parasola. Wydaje mi się to tylko kwestią czasu i parawany niebawem pojawią się na plaży obok leżaków i parasoli. Wystarczy, że jedna osoba rozstawi parawan i szybko znajdą się następcy. Zwolennicy piasku na plaży zajmują teren głównie po lewej stronie Mostu Poniatowskiego, patrząc od strony Powiśla natomiast prawa strona bardziej krzaczasta zajmowana, jest przez plażowiczów lubujących się w grillowaniu nad wodą. Plażowicze szukający bardziej odosobnionych miejsc bez problemu znajdą coś dla siebie. Wystarczy przejść kilkaset metrów w stronę Wawra i takich miejsc jest pod dostatkiem. Jak na razie z uroków spędzania czasu na plaży korzystają tylko tekstylni. Zapewne kwestią czasu jest, aby nad Wisłą została wydzielona plaża dla nudystów. W upalne dni każdy znajdzie coś dla siebie.

Red Aktor 

CZYTAJ RÓWNIEŻ: