
Tak jakoś jest świat urządzony, że każda rzeka ma dwa brzegi. Wisła nie należy do wyjątków i również posiada dwa brzegi i tak samo jest w Warszawie. Problem polega na tym, że znajdując się na jednym jej brzegu, zawsze patrzymy na jej drugi brzeg i tak nie do końca wiadomo, gdzie jest ten pierwszy, ponieważ jak przepłyniemy na drugi brzeg rzeki, to zamienia się on w pierwszy brzeg. Prawdopodobnie próbowano rozwiązać kiedyś tę zagadkę, budując mosty, ale na niewiele się to zdało. W Warszawie częściowo udało się rozwiązać ten problem, ustalając, że zgodnie z prądem rzeki obszar znajdujący się po naszej lewej ręce jest lewobrzeżną częścią miasta a część miasta leżąca po prawej stronie, będzie prawobrzeżna. Często próbując zaparkować samochód w pobliżu prawego brzegu, udaje znaleźć się wolne miejsce dopiero po przeciwnej lewej stronie.
I tak sobie spacerując po wybetonowanej powierzchni zwane Bulwarami Wiślanymi, spoglądam sobie na drugi brzeg i widzę, jak tam jest fajnie a przede wszystkim zielono. Jest tym fajniej, że ludzie mogą się przejść spacerkiem po tak zwanych ostrogach prawie na sam środek rzeki. Kiedyś w końcu się udało i znalazłem miejsce na lewym brzegu. Okazało się, że to, co wygląda z daleka bardzo pięknie z bliska już tak piękne, nie jest. Owszem zieleń jest, ale zewsząd dochodzi niemiły zapach, ponieważ jak to bywa w takich miejscach, brakuje, chociażby wystarczającej ilości przenośnych toalet, a jeśli już są, to dla większości potrzebujących są za daleko a krzaki, znajdują się nieco bliżej. Każdy lub prawie każdy trzyma w ręku flaszkę i coś tam sobie z niej wciąga a cała okolica zasnuta, jest dymem unoszącym się z licznych grilli. Wtedy zaczynam tęsknić z poprzednim brzegiem... I tu źle i tam niedobrze. Jak wiemy, nie ma złotego środka.
Red Aktor
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Zobacz także:
Zobacz także:
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie