
Do wstrząsającego wydarzenia doszło ostatnio na jednych z zajęć odbywających się na Uniwersytecie SWPS na warszawskiej Pradze-Południe. Wykładowczyni miała podczas nich sugerować, że ma przy sobie broń. To wszystko działo się zaledwie cztery dni po tragedii na Uniwersytecie Warszawskim, w której zgineła pracująca tam portierka.
Jak podaje portal natemat.pl, do wstrząsającej sytuacji doszło 11 maja. Podczas zajęć na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu SWPS wykładowczyni miała rozmawiać ze studentami o zdarzeniu, jakie zaszło na Uniwersytecie Warszawskim. Poinformowała ich również, że posiada pozwolenie na broń palną.
Z relacji studentów wynika, że nagle kobieta postawiła torebkę na ławce i kolejno zaczęła wyjmować z niej rzeczy, co wywołało u uczestników zajęć strach. Po chwili, wyciągając przedmiot z torebki, wycelowała w jednego ze studentów, mówiąc "puf". Okazało się, że tym przedmiotem była butelka wody.
Z rozmowy portalu natemat.pl ze studentami wynika, że wiele osób było przerażonych całą sytuacją, niektórzy musieli opuścić salę. Jedna ze studentek miała wstać i wyrazić, że wiele osób wystraszyło się zachowania nauczycielki. Wykładowczyni miała po tym przeprosić uczestników zajęć. Ponownie zrobiła to w wiadomości tekstowej. Tłumaczyła się, że jej celem była nauka studentów reagowania w kryzysowych sytuacjach.
Studenci o całym zajściu poinformowali swojego opiekuna roku, a następnie sprawa trafiła do dziekan.
Jak przekazała redakcji natemat.pl rzeczniczka prasowa Uniwersytetu SWPS, władze działały niezwłocznie i zdecydowały o rozwiązaniu umowy o współpracę z prowadzącą tamte zajęcia. Uczelnia poinformowała również o możliwości skorzystania przez studentów z bezpłatnej pomocy psychologicznej, która będzie miała miejsce w Centrum Wsparcia i Aktywności Uniwersytetu SWPS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.