
Na ulicy Mińskiej są miejsca, gdzie nie tylko można poczuć klimat przedwojennej Warszawy, ale nawet czasów znacznie późniejszych a dokładnie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. To były trudne lata tuż po ustrojowej transformacji, kiedy ludzie wywaleni na bruk z państwowych posad musieli wziąć sprawy w swoje ręce i zająć się jakimś biznesem. Kto żyw otwierał jakąś hurtownie, albowiem w tamtych czasach nikt przy zdrowych zmysłach nie kupował nic w sklepie, ponieważ w hurtowniach było znacznie taniej. Jednak nie wszyscy wzięli się do roboty, to znaczy mniej lub bardziej uczciwej pracy i część społeczeństwa wybrał drogę nieco na skróty i została złodziejami. Większość nowo powstałych sklepów znalazła się w poważnym niebezpieczeństwie, albowiem stawały się łatwym łupem złodziei.
Nie było jeszcze agencji ochrony ani skutecznych alarmów stąd trzeba było jakoś zabezpieczyć własne ruchome mienie, ponieważ utarg można było zabrać ze sobą. Kraty na niewiele się zdawały, wszak wystarczył zwykły hydrauliczny podnośnik do samochodu, aby je wyrwać w kilkanaście sekund. Pomimo najwymyślniejszych zabezpieczeń każdy sklep był do zdobycia. Nawet jak był zabezpieczony niczym bunkier to złodzieje, włamywali się do sąsiedniego sklepu i przy pomocy łomu wchodzili do tego właściwego. Z tamtych lat pozostały na ulicy Mińskiej stalowe okiennice na witryny wystawowe. Kiedyś na Pradze był to standard jednak obecnie taki widok, staje się już rzadkością. Znając życie, pewnie zniknie też z czasem z ulicy Mińskiej.
Red Aktor
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Zobacz także:
Zobacz także:
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie